Recenzja filmu

Nie ma takiego numeru (2005)
Bartosz Brzeskot
Marcel Wiercichowski
Agnieszka Brzeskot

Wielka heca w polskim kasynie

Polska odpowiedź na kino spod znaku Ocean's Eleven. Amatorów polskiej lekkie kuchni kinowej na pewno danie to zadowoli.
Kasyna, a przede wszystkim zgromadzone tam pieniądze od lat fascynują dwa rodzaje osób: złodziei i filmowców. Tych ostatnich to głównie za Oceanem, gdzie powstał nawet oddzielny termin na określenie tego rodzaju produkcji: 'heist movie'. W końcu jednak doczekaliśmy podobnego filmu i u nas nad Wisłą. Nie jest z całą pewnością obraz tej klasy co "Ryzykowna gra", ale swoich amatorów powinien znaleźć. Fabuła jest dość prosta. Melchior ma Plan, niezwykle ambitny plan obrabowania potężnego kasyna, gdzie obraca się naprawdę wielkimi pieniędzmi. Sam jednak nie jest w stanie dokonać skoku. Organizuje zatem grupę drobnych złodziejaszków i rzezimieszków, którzy mają talent, ale brak im siły przebicia. Pod okiem mistrzów rozpoczynają przygotowania do 'skoku stulecia'. "Nie ma takiego numeru" to komedia kryminalna i właśnie humor jest tym, co obraz ratuje. Twórcy zdawali sobie sprawę, że chcąc zrealizować film zupełnie na poważnie przepadliby z kretesem. Humor i pewien dystans do siebie i swego dzieła pozwala i widzom spojrzeć na wszystko z przymrużeniem oka, a przez to bardziej swobodnie potraktować całość. Nie, nie płacze się tu ze śmiechu. Dowcip jest wyczuwalny, lecz nie na nim opiera się obraz. Podstawą jest mimo wszystko intryga, która jak na warunki polskie jest skrojona całkiem dobrze. I, jak napisałem na wstępie, daleko filmowi do trylogii Sodenbergha, to zarazem sprawuje się o wiele lepiej niż chociażby "Uwikłany" z Benem Affleckiem. Główne postaci filmu nie są zbyt silną stroną obrazu. Brakuje im charyzmy, osobowości. Zdają się mdłe, rozmyte, a przez to nie zostają zapamiętane. Nawet Pudzianowski, który pojawia się na chwilę, ginie gdzieś w tle nie do końca wykorzystany przez twórców. To Jan Machulski i Jan Nowicki, choć ich role nie są zbyt wielkie, zapadają w pamięć. Zwłaszcza ten pierwszy, którego postać niemalże wprost odwołuje się do kultowej postaci Kwinto z "Vabank". Twórców "Nie ma takiego numeru" należy pochwalić za odwagę. Spróbowali bowiem zrealizować film w konwencji, jakiej w Polsce w zasadzie w ogóle się nie praktykuje. Film zrealizowany został poza głównym systemem finansowania, zaproponował fabułę, jaka praktycznie nie pojawia się w polskim kinie, a przede wszystkim postawił na lekko rozrywkę. Jest to prawdziwy powiew świeżości, choć jak wszystkie początki, tak i ten jest miejscami dość niezdarny. Brakuje konsekwencji w prowadzeniu fabuły. Kiedy twórcy zaplątują się w zbyt skomplikowane intrygi przecinają jej w sposób pozbawiony sensu i nawet nie bardzo się z tym kryją. Jeśli jednak ktoś chciałby zobaczyć jak w Polsce obrabia się kasyna, lekko i z przymrużeniem oka, ten na "Nie ma takiego numeru" powinien się dobrze bawić.
1 10 6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones